Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi forti z miasteczka Kraków. Mam przejechane 10485.87 kilometrów w tym 97.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy forti.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
107.27 km 0.00 km teren
04:16 h 25.14 km/h:
Maks. pr.:66.37 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:KTM "One"

Pagóreczki krakowskie

Niedziela, 18 listopada 2012 · dodano: 18.11.2012 | Komentarze 0

Wczoraj nie miałem czasu wsiąść na rower, jednak dzisiaj nie mogłem sobie już odpuścić. Kilka weekendów pod rząd nie miałem sposobności wybrać się na dłuższą przejażdżkę ;/ W sumie pogoda dzisiaj bardziej dopisała, mgła nieco odpuściła i można było zobaczyć wreszcie niebo ;)

Wyjechałem tuż przed 11, i było jak dla mnie nawet ciepło :) Temperatura oscylowała w granicach +10 :) Plan zakładał przejazd przez Zielonki - Iwanowice - Skałę - Jerzmanowice - Paczółtowice - Tenczynek - Sankę - Czułów - Liszki - Piekary i spod Tyńca bulwarami przez Kraków powrót :) Trasę chcąc, nie chcąc trochę zmieniłem i generalnie jestem z tego zadowolony. Pojechałem kilkoma drogami, którymi jeszcze nie miałem okazji się przejechać.

Z Zielonek uderzyłem w kierunku Michałowic i zamiast skręcić na Iwanowice w Garlicy Duchownej pojechałem prosto na Owczary. Tam czekał na mnie pierwszy mocniejszy podjazd, który trochę zlekceważyłem. Na początku puściłem się mocno pod górę myśląc, że widoczny szczy to koniec przygody. Jak już na stojaka tam dojeżdżałem dość mocno wypompowany okazało się, że przed mną jest jeszcze jakieś 200-300 metrów podjazdu, nieco już łagodniejszego, ale ja już miałem dość :) Dalej sobie jechałem przez Owczary i wyjechałem na drogę w kierunku Wolbromia. Tam już znane mi podjazdy do samego Ojcowa :) Nie było większego z nimi problemu i na każdym udawało mi się rozłożyć równomiernie siły zachowując dobre tempo ;]

Z Ojcowa pojechałem prosto na Pieskową Skałę pomimo tego, że najpierw planowałem wjechać pod zamek i stamtąd pojechać na Jerzmanowice. Pomyślałem sobie, że nie ma to tamto i pojadę przez Sokolec, po tym jak tablica pod maczugą Herkulesa utkwiła mi w pamięci :) Spod maczugi droga wiodła lekko pod górę i generalnie fajne jest to miejsce na jazdę szosówką - przede wszystkim droga jest zamknięta dla samochodów i jedynie mieszkańcy mogą nią jeździć, nie jest za szeroko, ale na całej długości jest bardzo dobry asfalt :) Zapewne nie raz tam jeszcze wrócę.
Z Sąspowa pojechałem w kierunku Jerzmanowic i dalej DK 94 do Przegini. Już kiedyś jechałem tą drogą trasą tylko w przeciwnym kierunku. Z Przegini kurs na Racławice i Paczółtowice. Generalnie od Jerzmanowic zaczęło świecić Słońce i jazda stała się bardzo przyjemna.

Zaskoczenie przyszło w Paczółtowicach - podjazd jakiego się nie spodziewałem. Mimo wszystko to nie to samo co Rdzawka, ale i tak dało w kość zwłaszcza, że świeżość o tej porze roku już nie ta sama. Udało mi się jechać pod górę mniej więcej ze średnią prędkością 8 km/h i na szczycie byłem szczęśliwy, że to już koniec ;)

Profil podjazdu

Tuż przed Krzeszowicami udało mi się pobić mój osobisty rekord prędkości :D Poprzedni ustanowiony w okolicach Ujazdu. Nowy jest lepszy o niespełna 1,5 km/h lepszy, ale kto wie czy nie udałoby się pojechać trochę szybciej gdyby tylko droga była w lepszym stanie.

W Nawojowej Górze odbiłem na Tenczynek, po czym szybko zrezygnowałem i pojechałem prosto ulicą Nawoja... w sumie nie wiem dlaczego to zrobiłem. Dojechałem do Frywałdu i stamtąd jechałem już znajomą drogą do Sanki - kiedyś jechałem tamtędy samochodem i muszę przyznać, że od tamtej pory wyremontowali tam drogę, po której jedzie się bardzo przyjemnie :) I nawet długi podjazd z malowniczym urwiskiem po prawej stronie wydaje się być łatwy i przyjemny.

Z Sanki odbiłem w kierunku Czułowa i szkoda, że ten odcinek drogi minął mi bardzo szybko. Nadal równy i bardzo dobry asfalt, a do tego znikomy ruch samochodowy pozwalały się rozkoszować ładnymi widokami. W Czułowie skręciłem na Czułówek, żeby z kolei tam skręcić na drogę Kraków-Chełmek. Po dojechaniu do Liszek pojechałem objechaną już przeze mnie drogą do Piekar.

Dalej droga była już prosta - przez ośrodek przy Kolnej prosto na bulwary wiślane, gdzie miałem pierwszy i w zasadzie jedyny postój tego dnia (nie licząc krótkich na zrobienie zdjęć). Napój w bidonach się już skończył i po zjedzeniu dwóch kanapek i kawałka czekolady ruszyłem dalej bulwarami w kierunki Galerii Kazimierz. Myślałem, że głód udało mi się zaspokoić na resztę drogi ;/ Jednak nic bardziej mylnego... pod sama galerią musiałem się zatrzymać i opylić resztę czekolady :D Nie dojechałbym do mieszkania :D Na szczęście zabrałem iście gorzką (90%), czekoladę przez co nie zamuliła żołądka i mogłem bez przeszkód dotrzeć pod blok :)

Nie powiem, żebym był nieziemsko zmęczony, bo jednak to nie to samo co pokonanie trasy do Zakopanego czy Wisły :P Ale czuję, że ostatnio rzadsze wyjazdy dają się we znaki ;/ Na moje nieszczęście następny weekend też odpada z jeżdżeniem i zostają mi na pocieszenie najbliższe 4 dni :)

Znowu nie mogę dodać zdjęć, a szkoda bo niektóre się udały :) Dorzucam za to mapkę :) Szkoda, że już nie wiele osób decyduje się na jazdę rowerem ;/ Po drodze widziałem tylko kilkoro zapaleńców, nawet samymi bulwarami można było policzyć rowerzystów w pamięci bez żadnych problemów ;/

Kategoria 100-200 km



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa zycia
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]