Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi forti z miasteczka Kraków. Mam przejechane 10485.87 kilometrów w tym 97.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy forti.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:696.42 km (w terenie 30.00 km; 4.31%)
Czas w ruchu:28:42
Średnia prędkość:24.27 km/h
Maksymalna prędkość:58.43 km/h
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:34.82 km i 1h 26m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
144.43 km 18.00 km teren
07:48 h 18.52 km/h:
Maks. pr.:58.43 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:KTM "One"

To nie tak miało być...

Sobota, 29 września 2012 · dodano: 29.09.2012 | Komentarze 0

Tytuł może sugerować niepowodzenie, ale jest wręcz odwrotnie.
Wszystko generalnie zaczęło się od pewnego czerwcowego wyjazdu: Plan B. Wtedy to też przejeżdżałem sobie drogą z Wiśniowej w kierunku Węglówki i dalej do Kasinki Małej. Po drodze na jednym ze szczytów zauważyłem mały drogowskaz z kierunkiem na obserwatorium astronomiczne. Miało być zaledwie 3 km z tego miejsca, ale wówczas na podjazd się nie skusiłem i powiedziałem sobie, że jeszcze w tym roku tam wrócę :P Słowa dotrzymałem, a co więcej dobrze, że wtedy tam nie pojechałem.

Wczoraj dumając nad tym gdzie by tu się przejechać pomyślałem o obietnicy dla samego siebie i długo już nad trasą nie musiałem myśleć. Plan zakładał przejazd z Krakowa stałą trasą przez Swoszowice, Dobczyce do Wiśniowej. Drogę powrotną planowałem generalnie niemal identyczną z tą różnicą, że z Dobczyc miałem pojechać na Koźmice Wielki. Standardowo wyjazd z Krakowa zajął mi ok 40-45 min, a po 1h i 40 minutach byłem już w Dobczycach. Co ciekawe droga z Dobczyc do Wiśniowej zajęła mi zaledwie 20 min, czym byłem dość miło zaskoczonym. W Wiśniowej na przystanku postanowiłem chwilę odpocząć przed wspinaczką do obserwatorium.

Do obserwatorium z Wiśniowej jest ok. 9 km, które mi zajęły ok. 40 minut. Z tych 9 km, ok. 7 km wiedzie po asfalcie. Dopiero ostatnie 1,5-2 km są strasznie męczące ponieważ droga jest usłana kamieniami różnej wielkości, a do tego czym bliżej szczytu, tym zwiększa się kąt, pod którym pokonuje się wzniesienie. Po drodze musiałem przez jakieś 150-200m iść pieszo ponieważ ilość kamieni była zatrważająca i do tego spoczywały one dość luźno, a ja niestety nie jestem na co dzień z takimi wyprawami :) Generalnie nie miałem w ogóle świadomości, że będę musiał pokonywać taką drogę. Byłem przekonany, że cała droga będzie wyasfaltowana :D Największym błędem było to, że nie zrobiłem zdjęć w kilku miejscach - a wszystko przez to, że byłem pewny o moim powrocie tą samą drogą :)

Na szczyt Lubomira, i pod samo obserwatorium dotarłem ok. 13:15 i postanowiłem tam dłuższą chwilę poświęcić na posiłek :) Sam szczyt sięga 904 m n.p.m., i tylko szkoda, że w koło jest dużo drzew, które zasłaniają widoki. Obchodząc dookoła obserwatorium zauważyłem, że w dół biegnie czerwony szlak, który za razem jest oznaczony jako ten przeznaczony dla rowerzystów. Powoli zacząłem kalkulować i przed jazdą nim powstrzymywało mnie to, że nie wiedziałem gdzie nim dojadę. Na szczęście na górę dotarło małżeństwo, które mijałem po drodze i mieli mapę :) Okazało się, że dojadę nim aż do Myślenic co mi bardzo się spodobało :) Jeszcze mnie pani pochwaliła i była pełna podziwu, że udało mi się wyjechać na szczyt rowerem :)

Na początku droga ku Myślenicom była bardzo przyjemna, zero kamieni, dość dobrze wychodzona droga i nawet korzeni nie za wiele było. Po kilkunastu metrach po lewej stronie dostrzegłem polanę, z które rozpościerał się cudowny widok na północ... tej okazji nie przegapiłem i zrobiłem kilka zdjęć. Dalej droga czerwonym szlakiem zaczęła się stawać coraz bardziej kamienista i stroma. Dopiero tuż pod stacją narciarską Koniki na chwilę się uspokoiło ;) Po kilkuset metrach jednak nastąpiła powtórka z rozrywki. Teraz jednak nie jechałem w dół, a przyszło mi walczyć ze wzniesieniem. Po drodze pokonałem jeszcze jeden szczyt - jakiś na "S" o wysokości chyba 652 m n.p.m. Nieopodal musiałem przez kawałek wspinać się pieszo pod górę - droga stała się dość wąska, kamieni znowu dużo i przede mną turyści - swoją drogą ludzie na szlaku się uśmiechali i chyba nie do końca dowierzali rowerzyście na szlaku :D

W końcu też zacząłem znowu zjeżdżać w dół i wiedziałem, że muszę już być blisko końca szlaku. Droga coraz bardziej stromo zbiegała w dół, a ja nie mogłem ani na chwilę odpuścić hamowania. Sama końcówka szlaku to już zjazd mniej więcej pod kątem 60 stopni w dół po śliskiej ścieżce. Później znowu dojechałem do miejsca wycinki drzew, które było niemiłosiernie rozjechane przez traktor i do tego ziemia tam to jedno wielkie błoto. Wreszcie też udało mi się wyjechać z lasu i zjechałem na asfalt :) Szlakiem przejechałem w terenie ok. 15 km, a droga ze szczytu Lubomir do Myślenic zajęła mi ok 1h 20 min.

Z Myślenic szybko pognałem w kierunku Dobczyc i odbiłem w drogę na Siepraw. W Zakliczynie znowu się posiliłem i dokupiłem wodę. Dojeżdżając do Swoszowic zadzwonił kolega i umówiłem się z nim na przejażdżkę po Krakowie :D A co mi tam :)

Po Krakowie przejechaliśmy się w iście turystycznym tempie najpierw jadąc na Kopiec Kościuszki. Dalej pojechaliśmy przez Przegorzały pod Klasztor Kamedułów i do Kopca Piłsudskiego. Stamtąd w dół, w kierunku Panieńskich Skał do al. Kasztanowej, na Błonia, przez Rynek w kierunku ronda Mogilskiego i tak przez Meissnera do Ronda Barei. Tam się rozstaliśmy, a ja czym prędzej pojechałem, bo głód mocno już dawał się we znaki ;)) W sumie wyjeżdżałem spod bloku chwilę po 10 rano, a wróciłem po niemal równo 10 godzinach :D

Po raz pierwszy na trasie sprawdziłem działanie mojego magicznego napoju :)))) W smaku idealnego i jak dla mnie bardzo skutecznego :D

Nie jestem w stanie odtworzyć dokładnie mapy przejazdu, a sam jestem ciekawy ile przewyższeń udało mi się dzisiaj pokonać ;/

A to kilka zdjęć z wyprawy:

Kategoria 100-200 km


Dane wyjazdu:
29.91 km 0.00 km teren
01:15 h 23.93 km/h:
Maks. pr.:53.77 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:KTM "One"

Deszczowy czwartek

Piątek, 28 września 2012 · dodano: 28.09.2012 | Komentarze 0

Z rana miałem dziwne przeczucie, że zanosi się na deszcz. Nic sobie jednak z tego nie zrobiłem i pojechałem do pracy w iście letnim stroju :D

Na pocieszenie kupiłem w czwartek ochraniacze na buty. Jak się rozpadało w sumie nawet bardzo się tym nie zmartwiłem. Na początku ochraniacze sprawiały się super... do czasu jak woda zaczęła po mnie ściekać i przedostała się pod ochraniacze ;/ Ale to już szczegół :D

Dane wyjazdu:
22.94 km 0.00 km teren
00:50 h 27.53 km/h:
Maks. pr.:52.12 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:KTM "One"

Po dłuższej przerwie

Środa, 26 września 2012 · dodano: 26.09.2012 | Komentarze 0

Wreszcie na rowerze od tygodnia :P

Dane wyjazdu:
23.41 km 0.00 km teren
00:52 h 27.01 km/h:
Maks. pr.:52.12 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:KTM "One"

Zwykła robocza środa...

Środa, 19 września 2012 · dodano: 26.09.2012 | Komentarze 0

I od czwartku dłuższa przerwa ;/

Dane wyjazdu:
23.11 km 0.00 km teren
00:49 h 28.30 km/h:
Maks. pr.:53.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:KTM "One"

Drugi dzień...

Wtorek, 18 września 2012 · dodano: 18.09.2012 | Komentarze 0

Jest już wtorek... a w tym tygodniu pozostaje mi tylko do przejechania środa. Następnie przerwa aż do następnego poniedziałku ;/

Dane wyjazdu:
22.95 km 0.00 km teren
00:49 h 28.10 km/h:
Maks. pr.:52.12 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:KTM "One"

Nowy week roboczy

Poniedziałek, 17 września 2012 · dodano: 17.09.2012 | Komentarze 0

No i się zaczął krótki tydzień roboczy :P Byle do czwartku :):):)

Dane wyjazdu:
60.59 km 2.50 km teren
02:29 h 24.40 km/h:
Maks. pr.:56.79 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:KTM "One"

Krótka sobota

Sobota, 15 września 2012 · dodano: 16.09.2012 | Komentarze 0

Kolejny weekend, w który nie udaje mi się wyprawić na dłuższą jazdę... W poprzednim było deszczowo od rana, z kolei teraz musiałem załatwić kilka spraw, które skutecznie zajęły mi całe do południe i dopiero po 16 udało mi się zebrać i wyskoczyć na przejażdżkę.

Z początku pogoda jeszcze była znośna, pod koniec chłodzik dawał już o sobie znać i palce w butach trochę to odczuwały - na szczęście mam już zamówione ochraniacze i długie spodnie :D

Najpierw przez Powstańców wyjechałem w kierunku Batowic. Tam w pierwszym możliwym miejscu skręciłem na Michałowice. Pojechałem drogą, której jeszcze nie pokonywałem i bardzo mi się podobała. Tym bardziej, że w niejakich Młodziejowicach dostrzegłem jakoś dziwnie zachęcający lasek :D Długo nie myślałem i do niego wjechałem. Nawet nie przypuszczałem, że mam tak blisko do równie fajnego miejsca do jeżdżenia. Najpierw dość wąskim wąwozem (w którym mieści się aż jeden samochód, bo widać, że i zdarza się tam napaleńcom zajeżdżać), cały czas po górę delikatnie się wspinałem. Po drodze wprost na mnie wyskoczyła sarna, po czym szybko odbiła gdzieś w gąszcz lasu. Później znowu ją minąłem, bo z kolei inny rowerzysta zagonił ją w moim kierunku ;) Na szczycie wyjechałem na polankę, z której są całkiem nie głupie widoki na Nową Hutę, i zapewne przy odpowiedniej pogodzie na Tatry :] Po zrobieniu serii zdjęć wróciłem do lasu i jadąc dalej ścieżka namierzyłem stromy zjazd... Sam nie zdecydowałbym się nim zjechać na zwykłym MTBku :D Ale po śladach widać, że Downhillowców tam nie brakuje :) Miejsce jest o tyle ciekawsze, że na samym dole szybko trafia się na szpaler drzew i krzaków, przed którymi trzeba umiejętnie uciekać :D

Z lasu wyjechałem w Węgrzcach i już wiedziałem, że do Michałowic nie dojadę - a miałem ochotę powalczyć z podjazdem na ul. Jana Pawła II. Generalnie miałem jeszcze sporo czasu, więc pomyślałem sobie, że od Węgrzc przez Zielonki i Gaik w kierunku Balickiej. Stamtąd najpierw chciałem pojechać przez Chełmską do Księcia Józefa, jednak ostatnimi czasy dość często tamtędy jeździłem. Pojechałem sobie więc aleją Kasztanową do 28 lipca 1943 roku i stamtąd dopiero dojechałem do Księcia Józefa. Dalej trasą rowerową na wale pokręciłem w stronę autostrady, przeprawiłem się na drugą stronę i trasą tyniecką powoli jechałem w stronę centrum. Nie jechałem szybko, ale będąc na wysokości skrzyżowania Tynieckiej z Norymberską pomimo tego, że słuchałem muzyki usłyszałem suchego łańcucha dobiegający z tyłu. Uświadomiłem sobie, że ktoś się mnie uczepił i chce sobie z mojego pedałowania skorzystać :P Na początku nie reagowałem, i w końcu pomyślałem, że trzeba zobaczyć na co tajemniczy magnesik stać ;P Przerzuciłem przerzutkę na najcięższe przełożenie i depnąłem mocno na pedały cały czas siedząc. Na lekkim zjeździe doszedłem do ponad 40 km/h i pod górę zwolniłem o ledwie 2-3 km/h :D Później odpuściłem i już trzymałem tempo ok. 30 km/h :D O dziwo ktoś nadal się za mną ciągnął :):):) Jak dojeżdżaliśmy do posterunku policji wodnej biker z tyłu postanowił zagadać :) Pierwsze jego pytanie było, o to czy ja tak pedałuje sobie bez wysiłku ;) Później stwierdził, że ma do czynienia z jakimś mistrzem - chwali mu się to, ale jeszcze sił nie mierzyłem z innymi i daleko mi do takich stwierdzeń :) Chwilę pogawędziliśmy i za na bulwarach pojechaliśmy w swoje strony.

Ja już spokojnie przez rynek przejechałem do ronda mogilskiego i stamtąd przez Bieliny-Prażmowskiego i 29 listopada wróciłem na włościa :)

W sumie pokonałem 60 km, tempem nie specjalnie mnie zadowalającym, ale wyjeżdżając wbiłem sobie mocno do głowy, żeby nie szaleć.

Przetestowałem też nowy napój :D Żadnych więcej barwionych proszków.
Mój przepis to (na 500 ml):

- muszynianka;
- 1,5 łyżki miodu naturalnego!;
- sok z cytryny;
- 150 ml soku jabłkowego (jednodniowego).


Muszę jeszcze spróbować dodać szczyptę soli, i z innymi sokami :P Smak wyszedł mi boski :P Mocno wyczuwalne jabłko i lekki kwasek od cytryny. Do tego lekka słodycz. A co najważniejsze mieszanka świetnie się sprawowała :P Wyjeżdżając czułem, że mój żołądek będzie się domagał jedzenia po drodze. Nie miałem specjalnie co zabrać, więc wziąłem na wszelki wypadek trochę drobnych. Jak tylko poczułem silniejszy głód 3-4 łyki mojej mieszanki załatwiały sprawę na kilkanaście minut jazdy :D To oznacza nie mniej, nie więcej, że napój trzeba tylko doszlifować :D
Kategoria 0-100 km


Dane wyjazdu:
27.88 km 0.00 km teren
01:07 h 24.97 km/h:
Maks. pr.:45.57 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:KTM "One"

Friday

Piątek, 14 września 2012 · dodano: 14.09.2012 | Komentarze 0

Dzisiaj dość spokojnie jechałem, głównie przez to, że wybrałem się do sklepu z chęcią kupna ochraniaczy na buty. Nie mieli jednak na stanie więc w zasadzie pojechałem na darmo... Dobiłem sobie trochę kilometrów dzięki temu. Jutro wybieram się do innego sklepu po ochraniacze i spodnie... Trzeba się przygotować na ataki chłodu :P

Dane wyjazdu:
23.36 km 0.00 km teren
00:53 h 26.45 km/h:
Maks. pr.:48.33 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:KTM "One"

Mokry czwartek

Czwartek, 13 września 2012 · dodano: 13.09.2012 | Komentarze 0

Zimno i deszczowo... najwyższa pora wreszcie kupić ochraniacze na buty i jakieś cieplejsze spodnie :D

A przyjemność z jazdy w deszcze jest ogromna, gdyby nie pewien kierowca usiłujący mnie staranować po tym jak wjechał na skrzyżowanie bez zatrzymywania przy zielonej strzałce. Ale przecież on mnie nie widział, toteż zostawiłem go z gryzącym sumieniem nie dając mu możliwości powiedzenia przepraszam (a wyglądało na to, że czuje się bardzo winny) hehe

Dane wyjazdu:
23.20 km 0.00 km teren
00:51 h 27.29 km/h:
Maks. pr.:50.16 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:KTM "One"

Mokra środa

Środa, 12 września 2012 · dodano: 12.09.2012 | Komentarze 0

Rano przeczuwałem, że po południu może padać... Mimo to nie zabrałem kurteczki :D No i zaczęło padać :D