Info
Ten blog rowerowy prowadzi forti z miasteczka Kraków. Mam przejechane 10485.87 kilometrów w tym 97.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.55 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Sierpień10 - 0
- 2013, Lipiec24 - 0
- 2013, Czerwiec21 - 0
- 2013, Maj21 - 0
- 2013, Kwiecień16 - 0
- 2013, Marzec15 - 0
- 2013, Luty16 - 0
- 2013, Styczeń18 - 0
- 2012, Grudzień16 - 0
- 2012, Listopad14 - 0
- 2012, Październik14 - 4
- 2012, Wrzesień20 - 0
- 2012, Sierpień18 - 0
- 2012, Lipiec28 - 0
- 2012, Czerwiec16 - 2
- 2012, Maj12 - 0
- 2012, Kwiecień3 - 0
- 2012, Marzec5 - 0
Dane wyjazdu:
60.59 km
2.50 km teren
02:29 h
24.40 km/h:
Maks. pr.:56.79 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:KTM "One"
Krótka sobota
Sobota, 15 września 2012 · dodano: 16.09.2012 | Komentarze 0
Kolejny weekend, w który nie udaje mi się wyprawić na dłuższą jazdę... W poprzednim było deszczowo od rana, z kolei teraz musiałem załatwić kilka spraw, które skutecznie zajęły mi całe do południe i dopiero po 16 udało mi się zebrać i wyskoczyć na przejażdżkę.Z początku pogoda jeszcze była znośna, pod koniec chłodzik dawał już o sobie znać i palce w butach trochę to odczuwały - na szczęście mam już zamówione ochraniacze i długie spodnie :D
Najpierw przez Powstańców wyjechałem w kierunku Batowic. Tam w pierwszym możliwym miejscu skręciłem na Michałowice. Pojechałem drogą, której jeszcze nie pokonywałem i bardzo mi się podobała. Tym bardziej, że w niejakich Młodziejowicach dostrzegłem jakoś dziwnie zachęcający lasek :D Długo nie myślałem i do niego wjechałem. Nawet nie przypuszczałem, że mam tak blisko do równie fajnego miejsca do jeżdżenia. Najpierw dość wąskim wąwozem (w którym mieści się aż jeden samochód, bo widać, że i zdarza się tam napaleńcom zajeżdżać), cały czas po górę delikatnie się wspinałem. Po drodze wprost na mnie wyskoczyła sarna, po czym szybko odbiła gdzieś w gąszcz lasu. Później znowu ją minąłem, bo z kolei inny rowerzysta zagonił ją w moim kierunku ;) Na szczycie wyjechałem na polankę, z której są całkiem nie głupie widoki na Nową Hutę, i zapewne przy odpowiedniej pogodzie na Tatry :] Po zrobieniu serii zdjęć wróciłem do lasu i jadąc dalej ścieżka namierzyłem stromy zjazd... Sam nie zdecydowałbym się nim zjechać na zwykłym MTBku :D Ale po śladach widać, że Downhillowców tam nie brakuje :) Miejsce jest o tyle ciekawsze, że na samym dole szybko trafia się na szpaler drzew i krzaków, przed którymi trzeba umiejętnie uciekać :D
Z lasu wyjechałem w Węgrzcach i już wiedziałem, że do Michałowic nie dojadę - a miałem ochotę powalczyć z podjazdem na ul. Jana Pawła II. Generalnie miałem jeszcze sporo czasu, więc pomyślałem sobie, że od Węgrzc przez Zielonki i Gaik w kierunku Balickiej. Stamtąd najpierw chciałem pojechać przez Chełmską do Księcia Józefa, jednak ostatnimi czasy dość często tamtędy jeździłem. Pojechałem sobie więc aleją Kasztanową do 28 lipca 1943 roku i stamtąd dopiero dojechałem do Księcia Józefa. Dalej trasą rowerową na wale pokręciłem w stronę autostrady, przeprawiłem się na drugą stronę i trasą tyniecką powoli jechałem w stronę centrum. Nie jechałem szybko, ale będąc na wysokości skrzyżowania Tynieckiej z Norymberską pomimo tego, że słuchałem muzyki usłyszałem suchego łańcucha dobiegający z tyłu. Uświadomiłem sobie, że ktoś się mnie uczepił i chce sobie z mojego pedałowania skorzystać :P Na początku nie reagowałem, i w końcu pomyślałem, że trzeba zobaczyć na co tajemniczy magnesik stać ;P Przerzuciłem przerzutkę na najcięższe przełożenie i depnąłem mocno na pedały cały czas siedząc. Na lekkim zjeździe doszedłem do ponad 40 km/h i pod górę zwolniłem o ledwie 2-3 km/h :D Później odpuściłem i już trzymałem tempo ok. 30 km/h :D O dziwo ktoś nadal się za mną ciągnął :):):) Jak dojeżdżaliśmy do posterunku policji wodnej biker z tyłu postanowił zagadać :) Pierwsze jego pytanie było, o to czy ja tak pedałuje sobie bez wysiłku ;) Później stwierdził, że ma do czynienia z jakimś mistrzem - chwali mu się to, ale jeszcze sił nie mierzyłem z innymi i daleko mi do takich stwierdzeń :) Chwilę pogawędziliśmy i za na bulwarach pojechaliśmy w swoje strony.
Ja już spokojnie przez rynek przejechałem do ronda mogilskiego i stamtąd przez Bieliny-Prażmowskiego i 29 listopada wróciłem na włościa :)
W sumie pokonałem 60 km, tempem nie specjalnie mnie zadowalającym, ale wyjeżdżając wbiłem sobie mocno do głowy, żeby nie szaleć.
Przetestowałem też nowy napój :D Żadnych więcej barwionych proszków.
Mój przepis to (na 500 ml):
- muszynianka;
- 1,5 łyżki miodu naturalnego!;
- sok z cytryny;
- 150 ml soku jabłkowego (jednodniowego).
Muszę jeszcze spróbować dodać szczyptę soli, i z innymi sokami :P Smak wyszedł mi boski :P Mocno wyczuwalne jabłko i lekki kwasek od cytryny. Do tego lekka słodycz. A co najważniejsze mieszanka świetnie się sprawowała :P Wyjeżdżając czułem, że mój żołądek będzie się domagał jedzenia po drodze. Nie miałem specjalnie co zabrać, więc wziąłem na wszelki wypadek trochę drobnych. Jak tylko poczułem silniejszy głód 3-4 łyki mojej mieszanki załatwiały sprawę na kilkanaście minut jazdy :D To oznacza nie mniej, nie więcej, że napój trzeba tylko doszlifować :D
Kategoria 0-100 km