Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi forti z miasteczka Kraków. Mam przejechane 10485.87 kilometrów w tym 97.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy forti.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
289.93 km 0.00 km teren
12:11 h 23.80 km/h:
Maks. pr.:61.58 km/h
Temperatura:40.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:KTM "One"

Kraków-Wisła-Kraków

Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 29.07.2012 | Komentarze 0

W sobotę przyszedł czas na długo oczekiwaną trasę do Wisły. W planach miałem ją od dłuższego czasu, ale jak dotąd wykonałem jedną próbę jej przebycia. Skończyła się po 25 kilometrach jak tylko powrócił ból w kolanie ;/

Plan pobudki na 4 rano był dobrym rozwiązaniem, ponieważ pogodynka zapowiadała ciepły dzień, a do tego noc była równie ciepła. Ja jednak standardowo nie miałem ochoty tak wcześnie zwlekać się z łóżka. Spałem może 4-5 godzin a mimo wszystko czułem się wyspany ;] Przestawiłem budzik na 6... i jak zadzwonił nie było mocnych i szybko zwlekłem się z łóżka. Szybka krzątanina, która trwała prawie półtorej godziny zakończyła się startem o 7:20 w trasę. Przez miasto udało mi się szybko przejechać i po godzinie byłem już w Skawinie. Stamtąd obrałem kierunek na Rzozów i dalej na Kalwarię Zebrzydowską. Od Rzozowa zaczyła się dłuższa wspinaczka, chociaż dość płaska z kilkoma hopkami :D Najpierw co ciekawe był mniej więcej 300 m podjazd ze średnią 10% nachylenia, a tuż przed Kalwarią Zebrzydowską natura oddała swoje i był zjazd również o nachyleniu 10% :D
Do Kalwarii dotarłem po niemal równo 2 godzinach jazdy (jeśli dobrze pamiętam było dokładnie po 1:45). Z Kalwarii prosto uderzyłem w kierunku Bielska-Białej.

Do tej pory udało mi się już złapać fajny rytm i jazda tą trasą była bardzo przyjemna. Trzymałem równe i mocne tempo, do tego kierowcy zwracali mimo wszystko na mnie uwagę i jedynie jeden pajac z autobusu postanowił wyprzedzać mnie w odległości 10 centymetrów od kierownicy w dodatku na podjeździe. W nagrodę dostał z łapy w karoserię :D
Taka podróż z pięknymi widokami mogła by trwać w nieskończoność. Do Andrychowa dotarłem w niecałą godzinę i stamtąd nadal szybko jechałem prosto do Kęt. Z Kęt droga była płaska i tak sobie jechałem, i nagle (ponieważ wstępny plan zakładał dojazd do Bielska-Białej), dojechałem do ronda kierującego na Żywiec. Szybko podjąłem decyzję, że jadę inną drogą :D To był dobry ruch, ponieważ udałem się w kierunku Porąbki i jeziora międzybrodzkiego oraz żywieckiego. Tam widoki napawały ogromem pozytywnej energii ;D Tam też przy zaporze Porąbka osiągnąłem 100 km trasy po niespełna 3 i 42 minutach drogi ;]
Stale wzrastająca temperatura coraz bardziej dawała się we znaki i z początkowych 20-21 stopni w Krakowie, w okolicach Żywca dobijała już do 41 stopni! Koniec to jednak nie był. W Tresnej przyszedł czas na uzupełnienie bidonów w wodę. Niestety zbliżało się południe i jechało się coraz ciężej, więc choćby 20 minut w cieniu był ratunkiem nie do ocenienia. Dalej zjechałem do Łodygowic, a stamtąd odbiłem na Szczyrk. Niestety po przerwie czułem, że z siłami jest coraz gorzej. Do Szczyrku udało mi się jeszcze dojechać w miarę szybko. Tam jednak jazda odbywała się już tylko po górę. Z początku było to prawie nie wyczuwalne, ale moje nogi mnie o tym wyraźnie uświadamiały. Doszedł do tego też dość mocny wiatr w czoło ;/ W końcu przystanąłem na jakimś przystanku i odpocząłem sobie jakieś 20 minut.

W głowie pojawiało się coraz więcej myśl zmierzających do poddania się i zawrócenia. Jednak ambicja nie pozwoliła mi na to i rozpocząłem wspinaczkę na Biały Krzyż. Na nim zmęczenie w nogach dawało ogromnie znać o sobie i przynajmniej 3 razy musiałem się zatrzymać, żeby złapać choć odrobinę sił w nogach. Nawet podjazd z Bukowiny Tatrzańskiej pod Głodówkę nie dał mi się tak we znaki, a dystans był bardzo podobny. Nie wiem ile dokładnie zajął mi ten podjazd, ale na oko trwało to na pewno co najmniej godzinę. Co gorsza podjazd ten najeżony jest zakrętami i jak tylko wydawało mi się, że to już będzie koniec podjazdu w oddali rysował się kolejny zakręt, który ewidentnie nadal wiódł pod górę :D Najgorszym widokiem byli mijający mnie inni bikerzy zjeżdżający z góry. Sam w końcu też dotarłem na szczyt i teraz to ja wymijałem kolejnych odważnych wdrapujących się na szczyt z tym, że od strony Wisły.
Zjeżdżając do Wisły ograniczałem prędkość ponieważ moje nogi nie były zbyt chętne do odpoczynku.

W Wiśle zrobiłem 45 minutową przerwą z czasem na dwa banany, jogurt, bułę i duże ilości picia. W między czasie miałem zamiar odwiedzić jeszcze koleżankę w Oświęcimiu i nawet wstępnie się z nią umówiłem... Liczyłem, że jak wyrobię się w godzinę do Bielska, to do 17 zdążę do Oświęcimia. Do Bielska udało mi się dotrzeć po mniej więcej 1 i 15 minutach. Niestety zmęczenie po tym czasie było już na granicy moich wytrzymałości. Z jazdy do Oświęcimia kategorycznie zrezygnowałem i po kolejnej 30 minutowej przerwie ruszyłem dalej. Nagromadzonych sił po soku pomidorowym wystarczyło na równo godzinę pedałowania - zdążyłem przejechać prawie 30 km. W Andrychowie postanowiłem się zatrzymać na kolejną przerwę. Przez jakieś 20-25 minut leżałem sobie na ławce z podniesionymi lekko do góry nogami. Ta przerwała pozwoliła mi na jazdę w miarę szybko przez kolejną godzinę. Jednak tym razem nie przejechałem już tak dużo. Ostatni dłużysz postój zaliczyłem również na ławce w Kalwarii Zebrzydowskiej. Na zegarku było już po 20, ale bez przerwy nie dałbym rady dłużej jechać w miarę mocnym tempem.

Z Kalwarii drogę powrotną znam już dość dobrze, więc miałem wyobrażenie co mnie na niej czeka. Udało mi się to wykorzystać i do samego Radziszowa udawało mi się pedałować ponad 25 km/h. Robiło się już coraz ciemniej, a ja miałem okulary przyciemniane, których ściągnąć nie mogłem ponieważ wówczas moje oczy nieustannie atakowane byłyby przez stada różnej maści owadów. Co chwilę słyszałem tylko jak kolejne uderzają o szkiełka. W Radziszowie postanowiłem, że w Skawinie muszę się zatrzymać chociaż na 5 min, dodatkowo przekonał mnie do tego żołądek, który zaczął się domagać karmienia. W kieszenie nie miałem już dużo pieniędzy, które wystarczyły na duże Prince Polo. Zęby mnie od niego strasznie rozbolały, a na przepłukanie ust miałem już tylko resztki wody ;/

Po chwili postoju żwawo jak tylko się dało ruszyłem na Kraków. Przez miasto nie miałem już najmniejszej ochoty jechać. Będąc już tak blisko cały myślałem już tylko o kąpieli i wygodnym łóżku...

W końcu ok. 22:20 przybyłem wymęczony pod blok... Ale i bardzo zadowolony z samego siebie, że pomimo wszystko UDAŁO SIĘ!!!

Później to już tylko kąpiel i sen... to 7 nad ranem. Tak szybko się wyspałem :D Nogi w sumie nie bolą za bardzo, czuję jedynie zmęczenie w mięśniach i braki w organizmie minerałów i innych przydatnych składników. Ale czemu się dziwić, skoro w Wiśle mogłem skrobać z siebie i ubrań kryształki soli, a maksymalna temperatura jaką zobaczyłem na liczniku wyniosła 42.5 stopnia (w Wiśle).

Na razie mam problem z dodaniem zdjęć, ale na pewno się pojawią... Niżej za to mapka z trasą, a wcześniej profil podjazdu pod Biały Krzyż.

PODJAZD POD BIAŁY KRZYŻ - PROFIL

Mapka trasy:

#lat=49.719506005916&lng=19.178741315917&zoom=13&maptype=ts_terrain
Kategoria 200 i więcej km



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa iodty
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]